Wprawdzie transfer nie został jeszcze oficjalnie ogłoszony, jednak to już pewne, Walijczyk Gareth Bale zostanie niebawem piłkarzem Realu Madryt i jednocześnie najdroższym piłkarzem świata.
Jak zazwyczaj, w obliczu tak spektakularnego transferu, podniosła się medialna wrzawa. Stają w szranki obrońcy wolnego rynku i socjaliści, domagający się jakichś regulacji, aby podobne, astronomiczne kwoty więcej już nie padały. Można jednak zadać pytanie, czy aby na pewno są one astronomiczne w dzisiejszym futbolu? Otóż z całą pewnością nie, 99 mln euro to kwota rzeczywiście dość duża jak na jednego zawodnika, ale weźmy pod uwagę fakt, że jest to najlepszy piłkarz Premier League, a do tego bardzo jeszcze młody i o wielkim potencjale rozwojowym. Walijczyk być może nie jest tak znany na świecie jak Cristiano Ronaldo, kiedy przechodził do Realu, jednak miał dużo mniejsze szanse na pokazanie pełni swoich piłkarskich umiejętności. Tottenham to nie MU, zupełnie inna półka, choć mimo to, wybrano go najlepszym graczem na Wyspach, co świadczy o jego możliwościach.
99 mln to za dużo, to niemoralne, jest kryzys, głód na świecie, a tu tyle na piłkarza, na coś takiego jak piłka nożna… Tak, właśnie na coś takiego, na coś, co ogląda z zapartym tchem kilka miliardów osób na tej planecie. Co za tym idzie te kilka miliardów patrzy również na reklamy, które pojawiają się podczas transmisji telewizyjnych, a telewizje z kolei transmitują tylko najlepsze mecze, z udziałem najlepszych drużyn, złożonych z gwiazd, potrafiących robić cuda z piłką i strzelających wspaniałe bramki, pokazywane potem w serwisach sportowych dla jeszcze większej widowni niż sam mecz.
A w Hiszpanii bezrobocie, młodzi nie mają pracy… Może niech się uczą od Florentino Pereza jak zarabiać pieniądze i jak się promuje na świecie markę, tak jak on robi to z Realem Madryt. Real kojarzy się z sukcesem, z piękną, porywającą grą, zwycięstwami, gwiazdami piłki, trofeami. Każdy chce nosić koszulkę klubu, który wygrywa i gra otwartą, ofensywną piłkę, a nie bandy nieudaczników, ledwo słaniających się po boisku. Dlatego potrzebni są najlepsi z najlepszych, dlatego Real kupuje graczy o ofensywnym usposobieniu, nawet jeśli są obrońcami, mają atakować i strzelać gole. Real nie może ostatnio zdobyć Pucharu Europy, musi więc inwestować w jeszcze lepszych piłkarzy.
Ceny są również wynikiem dużej konkurencji na rynku, obecnie jest wiele bogatych klubów, które uzupełniają składy transferami za 50-60mln euro. Jeśli Edison Cavani kosztuje 63 mln euro, to czy młodszy od niego i bardziej perspektywiczny zawodnik nie jest wart tych 30mln więcej? Poza tym, ilu jest tak zdolnych zawodników jak Bale? Być może kilku, a wszyscy z tej liczby grają w Realu albo Barcelonie…
Można się oburzać na takie kwoty, ale piłkarze zarabiają coraz więcej i coraz więcej kosztują, rosną też kontrakty reklamowe, wpływy z transmisji telewizyjnych i rozgrywek pucharowych. Wytworzyła się, trzeba przyznać, dość dziwna gałąź rozrywki, która przypomina starożytne igrzyska i gladiatorów, uwielbianych przez tłumy. Mało ma to już wspólnego z powszechnością sportu i jego podstawowym zadaniem, czyli promowaniem zdrowego trybu życia. Sport wyczynowy to dziś głównie rozrywka dla mas, zmęczonych po ciężkiej pracy, niezdatnych często do czegokolwiek innego niż tylko bierne oglądanie sportu. To jest zatem cena naszego relaksu, naszych emocji i katalizatora rywalizacji, której sami nie podejmujemy.