Italia powróciła w wielkim stylu na piłkarskie salony, nie tylko zdobyła tytuł najlepszej drużyny kontynentu, ale podbiła też serca kibiców na całym świecie, co w przypadku włoskiego futbolu nigdy nie było rzeczą łatwą.
Tym razem ofensywny, spektakularny styl gry Włochów był daleki od tradycyjnego catenaccio i zachwycił wszystkich kibiców. Squadra azzurra zaczęła turniej od wysokiego zwycięstwa z reprezentacją Turcji i już w pierwszym meczu pokazała w pełni swój potencjał. Następnie rozbiła Szwajcarię i w rezerwowym składzie pokonała Walię. Trzy wygrane, komplet punktów, zero straconych bramek, najlepszy bilans spośród wszystkich drużyn. Już wówczas wszystkie oczy były zwrócone na Włochów, tym bardziej, że uchodzili oni zawsze za drużynę turniejową, która rozkręca się w trakcie fazy pucharowej. W kolejnych meczach nie było jednak już tak łatwo jak w grupie, w 1/8 niespodziewany opór stawili im Austriacy, których pokonali dopiero po dogrywce. Ćwierćfinał z Belgią był bardzo zaciętym widowiskiem, natomiast półfinał i finał rozstrzygnęły rzuty karne.
Pomimo zwycięstwa dopiero w rzutach karnych nie można powiedzieć, że Włosi wygrali szczęśliwie, bądź niezasłużenie. Wprawdzie finałowy występ nie był w ich wykonaniu perfekcyjny, ale potrafili wyrównać i doprowadzić do dogrywki, a później lepiej wytrzymać presję w karnych. Siła psychiczna, determinacja i poświęcenie w grze dla własnego narodu była imponująca ze strony włoskich piłkarzy. Już w trakcie wykonywania włoskiego hymnu widać było pasję i oddanie dla sprawy, a potem zaangażowanie na boisku. Włosi, którzy nie uczestniczyli w ostatnim mundialu, w kilka lat, z pomocą Manciniego, stali się drużyną światowego formatu, kompletną.
Euro było fantastycznym turniejem, pełnym emocji, dramaturgii i niewiarygodnych spotkań. Turniej, po raz pierwszy rozgrywany w niemal całej Europie, dostarczył kibicom wiele pozytywnych wrażeń. Większość meczów była rozgrywana w szybkim tempie, padało wiele fantastycznych bramek, znakomita promocja piłki nożnej.