Rafał Majka, po fantastycznej jeździe, wygrał 14 etap Tour de France z Grenoble do Risoul, kończący się morderczym podjazdem pod alpejską stację narciarską. To historyczny triumf, po pierwsze dlatego, że Majka wygrał po raz pierwszy w karierze, a po drugie dlatego, że czekaliśmy 21 lat na kolejne zwycięstwo polskiego kolarza w tym najbardziej prestiżowym wyścigu na świecie.
Sukces tym większy, że etap był niezwykle trudny, kończący się wyczerpującym podjazdem pod alpejską miejscowość Risoul. Majka przez większą część etapu jechał w kilkunastoosobowej ucieczce, by na ostatnim podjeździe podjąć samodzielną walkę z czasem. Wspinał się sam przez niemal 10km i nie dał się dogonić liderowi wyścigu Vincenzo Nibalemu.
Majka miał być na Tour de France pomocnikiem Alberto Contadora, jednak po upadku Hiszpana i wycofaniu się z wyścigu, został liderem drużyny na górskich etapach, z czego skwapliwie korzysta, bowiem wczoraj był drugi. Przez pierwszą część wyścigu nie był w najlepszej formie, powołany na TdF w trybie awaryjnym, na życzenie Contadora, po przejechaniu Giro, w którym zajął 6 miejsce. Stracił szanse na dobre miejsce w klasyfikacji generalnej, jadąc ostrożnie i oszczędzając siły na górskie etapy. Okazało się, że jego pierwszy, dość przypadkowy start w Wielkiej Pętli, od razu przejdzie do historii polskiego kolarstwa. Majka ma także realne szanse na walkę o koszulkę najlepszego górala Touru, prowadzi w klasyfikacji górskiej ex aequo z Joaquimem Rodriguezem. Byłby to nie lada wyczyn dla tego młodego jeszcze kolarza, który od kilku lat zapowiada się na przyszłego triumfatora największych tourów. Brawo Rafał!