Za nami Puchar Świata w Engelbergu, a więc ostatni sprawdzian przed Turniejem Czterech Skoczni. Nie wypadł on niestety korzystnie dla biało-czerwonych, którzy prezentowali bardzo nierówną formę. Najlepiej spisywał się Kamil Stoch, ale nawet on przeplatał skoki bardzo dobre ze słabszymi i ostatecznie nie mógł być zadowolony z końcowych rezultatów. Inni zawodnicy skakali dużo poniżej swoich możliwości.
Zazwyczaj polscy skoczkowie w Engelbergu nabierali formy i dawali kibicom nadzieję na lepsze starty w dalszej części sezonu, tym razem pozostało jedynie rozczarowanie i niesmak. Przebłyski dobrej formy widać u Kamila Stocha, niewiele trzeba do ustabilizowania się na wysokim poziomie, gwarantującym walkę o podium. Piotr Żyła potrafi oddać bardzo dobry skok, ale zdarza mu się to losowo, co kilka prób. Wielkich postępów nie widać u innych zawodników, znamiennym jest fakt, że po sobotnim konkursie skoczkowie nie chcieli nawet udzielać wywiadów. Dawid Kubacki nie wszedł dwukrotnie do serii finałowej zawodów, co mu się nie zdarzyło od niepamiętnych czasów. Treningi w Ramsau i wycofanie z Pucharu Świata na niewiele się zdały, jego forma jest daleka od tej z igielitu, kiedy walczył o wygranie letniego Grand Prix. Co gorsza, nie wiadomo co jest przyczyną tak słabej dyspozycji całej kadry, ani trener Dolezal, ani zawodnicy nie są w stanie tego wytłumaczyć. Skoki to tyleż pasjonująca dyscyplina, co tajemnicza, trudno ustalić co dokładnie jest nie tak, jakie błędy decydują o słabszych występach zawodników. Enigmatyczne określenia typu „brak czucia” niewiele nam mówią jako kibicom. Pozostaje czekać na TCS, który ostatnimi laty był dla naszych skoczków bardzo udany i mieć nadzieję, że tym razem też taki będzie.