Nie ma mocnych na polskich młociarzy, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn zdobyliśmy złoto na Mistrzostwach Świata w lekkoatletyce w Londynie. Wszystko za sprawą Anity Włodarczyk i Pawła Fajdka, którzy już po raz trzeci udowodnili, że są najlepsi na świecie.
Nasza rekordzistka świata wygrała konkurs z kontuzją ręki (pękniętą torebką stawową w palcu), co dobitnie pokazuje, jaką ma moc i jak bardzo jest zacięta w walce o trofea. Nie była zadowolona ze swojego występu, po którym powiedziała: „Byłam faworytką do złotego medalu i chciałam pobić rekord świata. Nie udało się i jestem zła na siebie. Czuję wielki niedosyt, bo nie tak miało być.” To świadczy jedynie o jej wielkiej klasie sportowej i woli walki. Wynik, jaki osiągnęła, jest wprawdzie daleki od jej rekordowych rzutów, ale 77,90 m z tak poważną kontuzją robi wrażenie. To już trzecie złoto Anity, a może nawet czwarte, jeśli zostanie jej przyznany złoty medal za mistrzostwa świata w Moskwie, który ma być odebrany Tatianie Łysenko, zdyskwalifikowanej za stosowanie dopingu.
Fajdek z kolei miał coś do udowodnienia, po nieudanych dla niego igrzyskach w Rio. Wrócił i pokazał, że w Brazylii to był tylko „wypadek przy pracy”, zdobył po raz trzeci z rzędu mistrzostwo świata. W swoim najlepszym rzucie osiągnął 79,81 m.
Fantastyczna szkoła polskiego młotu zaowocowała również dwoma brązowymi medalami, następcami mistrzów są odpowiednio: Malwina Kopron i Wojciech Nowicki. Wydaje się, że w tej konkurencji Polacy mogą być niedoścignieni jeszcze przez wiele lat.