Agnieszka Radwańska przegrała w półfinale Wimbledonu z Niemką polskiego pochodzenia Sabine Lisicki po dramatycznym trzysetowym meczu, 6:4, 2:6, 9:7.
Wszyscy jesteśmy rozczarowani, Agnieszka zapewne najbardziej, bo w obecnym turnieju stworzyła się niepowtarzalna okazja, aby odnieść pierwsze zwycięstwo w Wielkim Szlemie. Agnieszka była najwyżej rozstawioną tenisistką w półfinałach, odpadły wielkie gwiazdy, Serena Williams, Maria Szarapowa i Victoria Azarenka, a w finale zameldowała się już Francuzka Marion Bartoli, z którą nasza zawodniczka jeszcze nigdy nie przegrała. Jednak w półfinale czekała na Radwańską pogromczyni Sereny Williams, Niemka polskiego pochodzenia Sabina Lisicka, dysponująca wspaniałym, mocnym serwisem, co miało się okazać zmorą Agnieszki w tym meczu.
Pierwszy set rzeczywiście pokazał siłę Niemki, mocny, celny serwis, pewność uderzeń, dobra gra z głębi kortu. W drugim natomiast nastąpiła diametralna zmiana, Lisicka nie wygrała żadnego gema serwisowego, co wydawało się niemal niemożliwe, zważywszy na poziom jej serwisu w pierwszym secie. Agnieszka za to grała koncertowo, broniła niesamowite piłki, Lisicka była momentami bezradna. Niestety w trzecim secie Niemka przypomniała sobie o swojej dobrej grze i set stał się bardzo wyrównany. Ostatecznie podanie Agnieszki zostało przełamane i to Lisicka ma szanse na końcowy trumf w sobotnim finale.
Wielka szkoda, że nie udało się pokonać Lisickiej, być może zabrakło koncentracji, być może dał się we znaki Agnieszce ciężki ćwierćfinał z Chinką Li Na, na udach naszej zawodniczki było widać opatrunki. Trzeba jednak dodać, że Radwańska jest tenisistką grającą wybitnie technicznie i taktycznie, znakomicie broniącą, natomiast wciąż brakuje jej siły uderzeń. Lisicka była ostatnią trudną przeszkodą przed odniesieniem zwycięstwa, na które od dawna wszyscy czekamy, ale okazała się zbyt wymagająca fizycznie. Liczymy teraz na dobry występ Agnieszki w pozostałej części sezonu, w szczególności w US Open i turnieju Masters.