Polska reprezentacja w piłce nożnej przegrała w fatalnym stylu mecz eliminacji Mistrzostw Świata z Ukrainą rozgrywany w Warszawie na Stadionie Narodowym.
Jeśli ktoś chciał sobie zrobić kawę lub herbatę (może melisę zaparzyć, co jest bardziej wskazane przy meczach polskiej kadry) i spóźnił się na początek meczu, to już nie miał co oglądać. Polacy bowiem w 6 minucie przegrywali 0-2 i mecz był praktycznie rozstrzygnięty. Owszem, w piłce zdarzają się sytuacje, gdy drużyny odrabiają takie straty, ale bądźmy szczerzy, nie polska reprezentacja i nie w takiej formie, którą pokazuje w ostatnich meczach.
Niemniej jednak ruszyliśmy do ataku jak podrażniony byk przez torreadora, zepchnęliśmy Ukraińców do defensywy i stworzyliśmy kilka dogodnych sytuacji na zdobycie gola, z których jedna zakończyła się powodzeniem. Kolegów z ofensywy wyręczył wspaniałym wejściem w pole karne Łukasz Piszczek, strzelając debiutanckiego gola w kadrze. Później zapał nieco opadł, być może siły również i w końcówce pierwszej połowy Ukraińcy strzelili kolejnego gola. Drugiej połowy lepiej nie wspominać, bo po prostu nie ma czego, sytuacji więcej mieli Ukraińcy, ale nie byli już tak skuteczni jak w pierwszej części meczu.
Nie będę ukrywał, że spodziewałem się jakiejś spektakularnej gry, czy nawet przyzwoitej, bo nie było do tego podstaw. Nie mogę jednak zrozumieć dlaczego nasi reprezentanci zagrali z pełnym zaangażowaniem tylko niewielki fragment spotkania, a resztę całkiem sobie odpuścili. Cała druga połowa została zmarnowana, równie dobrze mogliby nie wychodzić na nią, powiedzieć kibicom, że i tak im się nie chce grać, oszczędzilibyśmy sobie przynajmniej choć część ze straconego czasu na ten mecz. Frustracja kibiców była tak duża nie z powodu porażki, ale właśnie jej stylu, a właściwie jego braku.
Reprezentacja już od czasu Franciszka Smudy nie ma żadnego stylu, gra nieskładnie, ociężale, czytelnie dla rywala, nierówno w przeciągu całego spotkania. Trener Fornalik miał zrobić małą rewolucję, w ustawieniu, taktyce, rozwiązaniach personalnych, jak na razie nie widać żadnych zmian. Jest za to kontynuacja taktyki i składu, który skompromitował się na Mistrzostwach Europy i nadal nie przynosi żadnych efektów. Ukraina nie jest jakąś wielką potęgą piłkarską, a z łatwością obnażyła wszystkie słabe strony polskiej kadry. Chociaż być może jest jeszcze gorzej, nie trzeba nic obnażać, ta kadra nie ma żadnych silnych stron.
Trzeba przyznać, że Ukraińcom udał się ten mecz wyśmienicie, dwa strzały i dwa gole na początek. Pierwszy strzał bardzo trudny, ale jakże precyzyjny i silny, nie do obrony, drugi również, idealnie mierzony. A polskie strzały? Czy ktoś odważył się w tym meczu na strzał spoza 16tki? Kiedy ostatnio Polacy zdobyli bramkę po takim strzale? Który z pomocników potrafi huknąć z dystansu, tak jak jeszcze niedawno temu Jacek Krzynówek, czy Kamil Kosowski? Co robią na boisku dwaj defensywni pomocnicy, skoro tracimy dwie bramki w ciągu 6 minut? Nie lepiej zostawić jednego? Nie przypuszczam, żeby defensywa na tym ucierpiała, jeśli i tak jest dziurawa przy dwóch. A może dwóch ofensywnych pomocników lepiej radziłoby sobie z rozegraniem piłki. Kolejne pytanie, to co robią nasi skrzydłowi? Rzadko są obecni w polu karnym, a przecież powinni zdobywać gole i odciążać Lewandowskiego w kryciu przez obrońców. Może zrezygnować ze skrzydłowych, jeśli ich nie mamy albo nie potrafią grać na tej pozycji w kadrze. Dlaczego nie dostosowujemy taktyki do przeciwnika, tak jak pokazywał to Prandelli na Euro, gdy Włosi grali raz trójką obrońców, innym razem czwórką, aby jak najlepiej wykorzystać potencjał zawodników i taktykę do starcia z konkretnym rywalem. Nie mamy dobrego lewego obrońcy, to zagrajmy trzema środkowymi, trochę odwagi i inwencji, gorzej być przecież już nie może.
Należy zwolnić trenera Fornalika, zatrudnić fachowca z zagranicy i rozpocząć budowę kadry na kolejne Mistrzostwa Europy. Być może korzystać już szerzej z kadry olimpijskiej, która prawdopodobnie i tak na olimpiadę nie pojedzie, a dzięki występom w pierwszej reprezentacji zawodnicy nabraliby szybciej międzynarodowego doświadczenia. Nie wierzę, że trener Fornalik jest zdolny do odważnych, kontrowersyjnych i nowatorskich rozwiązań, gdyby tak było, już byśmy się o tym przekonali. Jedyne alternatywne ustawienie, jakie próbował testować to znane mu z Ruchu Chorzów 4-4-2, które w reprezentacji ma marne szanse powodzenia. Moim zdaniem potrzebne jest 3-5-2, bądź jakiś wariant 4-3-3, jeśli chcemy już na siłę i nasze nieszczęście wstawiać Boenischa lub Wawrzyniaka na lewą stronę.
Mamy obecnie całkiem niezłe pokolenie piłkarzy, może nawet lepsze niż to, którym dysponowali Engel, Janas i Beenhakker, jednak ci piłkarze nie tworzą drużyny. Nie ma wątpliwości, że trener Fornalik, bez żadnego doświadczenia w prowadzeniu reprezentacji, nie poradzi sobie z postawionym przed nim zadaniem. Więcej takich meczów jak ten nie chciałbym oglądać, ale taki mecz zapewne powtórzy się we wrześniu z Czarnogórą, a później w Kijowie i Londynie. Pozostało pięć spotkań do końca eliminacji, które należałoby wygrać, żeby mieć szanse na awans. Wydaje się to bardzo mało prawdopodobne, więc zatrudnienie już teraz nowego szkoleniowca i budowa drużyny na przyszłe eliminacje powinna się zacząć jak najszybciej. Nowy trener miałby wówczas szansę sprawdzić zawodników w meczach o stawkę i zdecydowanie więcej czasu na przygotowanie drużyny.