Po wielu zwycięstwach i meczach bez porażki w końcu przegraliśmy. Reprezentacja przyzwyczaiła nas ostatnio do samych dobrych wyników, więc porażka i jej rozmiar mogą szokować. Całe szczęście, że nie ma ona dla nas przykrych konsekwencji, nie komplikuje nam drogi do zwycięstwa w grupie i awansu na mundial.
Wynik meczu nie odzwierciedla przebiegu gry, ani przewagi na boisku. Polacy nie zagrali aż tak dramatycznie słabego spotkania, mieli swoje okazje bramkowe, które mogły zmienić losy meczu. Już w 3 minucie Łukasz Piszczek powinien otworzyć wynik, gdyby strzelił w światło bramki. Następną okazję miał Robert Lewandowski, ale chybił z rzutu wolnego, później znów Piszczek strzelał nad bramką. Za to Duńczycy byli tego dnia nad wyraz skuteczni, wychodziła im niemal każda akcja bramkowa. Do tego agresywnie bronili, świetnie się ustawiali na boisku, wyglądali na bardzo zmotywowanych do walki. Może polskiemu zespołowi tej motywacji zabrakło, nie musieliśmy przecież wygrywać za wszelką cenę, to Duńczycy byli pod ścianą. Polscy piłkarze wydawali się zaskoczeni takim obrotem sprawy, za kadencji trenera Nawałki nie przegrali z nikim tak wysoko. Większość z nich nie przeżyła w reprezentacji takiego upokorzenia. Być może zaprocentuje to w następnym meczu z Kazachstanem, który już musi być zwycięski.
Mecz ten może być przestrogą dla naszych reprezentantów i kibiców. Po awansie w rankingu FIFA na najwyższe w historii piąte miejsce, niemal wszyscy popadli w huraoptymizm i zachwyt nad reprezentacją, tymczasem w obecnym futbolu każdy przeciwnik jest wymagający i może szybko zweryfikować naszą jakość. Drobne rozprężenie, brak należytej motywacji i uwagi, powoduje natychmiast katastrofalne skutki. Przyda się nam wszystkim taka lekcja pokory.