Kamil Stoch okazał się bezkonkurencyjny w Turnieju Czterech Skoczni, wygrywając wszystkie cztery konkursy. Dokonał tego jako drugi skoczek w historii, po Svenie Hannawaldzie. Obronił tym samym trofeum wywalczone w zeszłym roku.
Nikt nie spodziewał się takiej dominacji Stocha w Turnieju, wprawdzie już w Engelbergu zasygnalizował wzrost formy, lądując na podium, ale wydawało się, że jeszcze nie jest w pełni przygotowany na seryjne wygrywanie. Jednak wielkiego mistrza cechuje odpowiednie przygotowanie do najważniejszych startów w sezonie. Stoch nie błyszczał na treningach i w kwalifikacjach, za to w konkursach nie miał sobie równych. Nawet w bardzo niesprzyjających okolicznościach, kiedy był długo trzymany na belce w Ga-Pa, potrafił skoncentrować się i w pełni wykorzystać moc odbicia. Jego największy konkurent Richard Freitag nie wytrzymał napięcia, upadł i wycofał się z Turnieju. Chociaż można przypuszczać, że i tak nie był w stanie zagrozić Stochowi.
Stoch przypieczętował wygranie wszystkich czterech konkursów TCS odebraniem Freitagowi żółtej koszulki lidera Pucharu Świata i zwycięstwem w plebiscycie Przeglądu Sportowego na najlepszego sportowca Polski. Powstaje rzecz jasna pytanie, czy forma z Turnieju zostanie podtrzymana do Pjongczang i czy klątwa Turnieju po raz kolejny zadziała. Oby Stoch okazał się tym, który po raz pierwszy w historii wygra Turniej i złoty medal igrzysk.