Podwójnym zwycięstwem polskich skoczków zakończyły się zawody Pucharu Świata w Sapporo na skoczni Okurayama. To przypadek nienotowany od konkursów w Engelbergu w 2013 roku, kiedy to w jeden weekend zwyciężali po kolei Ziobro i Stoch. Tym razem pierwszy konkurs w karierze wygrał Maciej Kot.
Dla Macieja Kota to historyczny sukces, na zwycięstwo w Pucharze Świata musiał czekać bardzo długo, bo aż 9 lat. Ten sezon jest w jego wykonaniu przełomowy, najpierw zwycięstwo w letniej GP, a teraz wspaniała passa w Pucharze Świata, gdzie niemal co konkurs melduje się w czołowej dziesiątce albo w pobliżu podium. Na skoczni w Sapporo Maciej czuł się wyjątkowo dobrze, oddawał świetne skoki w treningach i kwalifikacjach. Pierwsze miejsce w konkursie zajął ex aequo z Peterem Prevcem, który również dochodzi do mistrzowskiej formy, znanej z zeszłego sezonu. Maciejowi ten sukces należał się jak mało komu, przez lata jego ambicje były niezaspokojone, ale nie zaprzestał ciężkiej pracy i treningów, łącząc uprawianie sportu ze studiami na AWF. W końcu, po zmianie trenera kadry, przyszedł jego czas i w pełni go wykorzystuje. Dojrzał psychicznie do bycia zawodnikiem światowej czołówki, zniknęły frustracje po nieudanych skokach, wróciła radość i satysfakcja. Forma zwyżkuje w najlepszym momencie, tuż przed mistrzostwami świata. Może to zwycięstwo zwiastuje dalsze sukcesy w tym sezonie.
Dla Kamila Stocha to już 21 triumf w Pucharze Świata. W pierwszym konkursie miał problemy w drugim skoku i skończył zawody na 18 miejscu, ale w drugim pokazał już klasę mistrza. Wygrał przekonująco, po skokach na 137,5 oraz 140 metrów i odrobił straty z sobotniego konkursu. A my po raz kolejny mogliśmy wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego. Szczęśliwe jest to Sapporo, od kilkudziesięciu lat.