Nareszcie koniec, chciałoby się rzec, po ostatnim konkursie tegorocznego Pucharu Świata w skokach narciarskich. Nasi reprezentanci kompletnie zawiedli oczekiwania, mieli odnosić seryjnie zwycięstwa, brylować w światowej czołówce, a skończyło się jak zwykle, czyli totalną klapą.
Jak inaczej bowiem można nazwać sezon bez żadnego zwycięstwa? Bez żadnego podium w konkursie indywidualnym? Skandalem! Tak właśnie należy go nazwać. Nasz najlepszy skoczek zakończył sezon poza czołową dwudziestką Pucharu Świata. Czy naprawdę kogoś interesuje to, że Stefan Hula zaliczył swój najlepszy sezon w karierze? Gdyby w tym sezonie wygrywał, czy stawał na podium, to owszem, byłoby to jakimś wydarzeniem, ale w tym najlepszym sezonie, jego miejsca i tak były co najwyżej przeciętne. Można mieć pretensje do naszego lidera, Kamila Stocha, bo skoczkowi o takiej renomie tak skakać nie wypada. Ale on może sobie pozwolić na słabszy sezon, osiągnął już wiele, nie musi niczego nikomu udowadniać. Pytanie co z pozostałymi zawodnikami? Co z Dawidem Kubackim, który tak świetnie sobie radził w lecie, na igielicie? Co z Piotrem Żyłą i jego potężnym odbiciem? Co z Maciejem Kotem, tak ambitnym i głodnym sukcesów? Co z Janem Ziobro, który odniósł już swoje pierwsze zwycięstwo w zeszłym sezonie? Co z Krzysztofem Biegunem, Jakubem Wolnym, czy Klemensem Murańką? Gdzie jest ich progres i dobre wyniki? Jedynie Andrzej Stękała, który pojawił się w kadrze w tym roku, zanotował kilka niezłych występów, jak na debiutanta, ale też bez rewelacji. Popatrzmy na kadrę Norwegii czy Słowenii, gdzie debiutanci często są na podium albo wygrywają konkursy. Kto słyszał przed sezonem o Domenie Prevcu albo Joachimie Hauerze?
Efektem tak marnej dyspozycji polskich skoczków musiała być zmiana trenera kadry. Choć Łukasz Kruczek osiągnął największe sukcesy w historii polskich skoków, to w tym sezonie najwyraźniej coś pękło. Nieprzygotowanie choćby jednego skoczka na światowym poziomie do sezonu, to po prostu wielka klapa. A oczekiwania kibiców, sponsorów i chyba samych zawodników są ogromne. Teraz, gdy skoki mają zapewnione najlepsze finansowanie spośród sportów zimowych, nie ma żadnych wymówek, muszą być wyniki. Brutalnie przekonują się o tym najwięksi trenerzy w sporcie.