W Wiśle, na skoczni im. Adama Małysza, skoczkowie narciarscy zainaugurowali nowy sezon. Polacy zajęli drugie miejsce w konkursie drużynowym, a Kamil Stoch był drugi w konkursie indywidualnym, tuż za niespodziewanym zwycięzcą Junshiro Kobayashim.
Początek sezonu dał nam już kilka odpowiedzi, co do tego, kto będzie się liczył w rywalizacji. O ile triumf Kobayashiego to raczej nagły wyskok formy, to wygrana Norwegów świadczy o ich świetnym przygotowaniu i aspiracjach do walki o zwycięstwo w Pucharze Narodów i przede wszystkim na igrzyskach olimpijskich w Pjongczang. Mocni są także Austriacy, ze Stefanem Kraftem na czele, który nic nie stracił ze swojej ubiegłorocznej formy. Nieco słabiej wypadli Niemcy, którzy nie mogą liczyć na swojego lidera, kontuzjowanego Severina Freunda. Na mocno zagubionych wyglądają Słoweńcy, bez Domena Prevca, z szukającym formy jego bratem Peterem i słabo dysponowanym Robertem Kranjecem.
Polacy, pod wodzą Stefana Horngachera, wyglądają na bardzo silnych. Czterech naszych skoczków uplasowało się w pierwszej dziesiątce konkursu indywidualnego, choć trzeba pamiętać, że to dobrze im znana skocznia i na pewno czują się na niej lepiej niż gdziekolwiek indziej. Prawdziwym sprawdzianem będzie następny konkurs, na nielubianej przez nich skoczni Ruka w Finlandii.