Brazylia pokonała Hiszpanię 3-0 w finale Pucharu Konfederacji, rozegranym na legendarnej Maracanie w Rio de Janeiro. Dla Hiszpanów była to pierwsza porażka w finale ważnej imprezy od wielu lat, czyżby oznaczało to koniec ich dominacji?
Kiedy kadrę Brazylii po Mano Menezesie przejął Luiz Felipe Scolari i Carlos Alberto Parreira (jako dyrektor techniczny) było jasne, że szykuje się wielka zmiana, tak oczekiwana przez Brazylijczyków, żądnych zwycięstw i efektownej gry przed mundialem w ich kraju. Chyba jednak nikt się nie spodziewał, że zmiana będzie tak szybka i zaowocuje pokonaniem we wspaniałym stylu Mistrzów Świata i Europy. Brazylia bowiem dokonała rzeczy niebywałej, zdominowała Hiszpanów, wymogła pressingiem ich błędy, nie pozwalała rozgrywać im akcji, a sama zdobyła aż trzy gole. Wyglądało to mniej więcej tak, jak starcie Bayernu i Barcelony, Hiszpanie byli bezradni. Rewelacyjnie zaprezentował się duet defensywnych pomocników brazylijskich: Paulinho i Luiz Gustavo, świetnie grali środkowi obrońcy: Thiago Silva i David Luiz, a także napastnicy: Neymar i Fred. Taktyka Brazylijczyków w połączeniu z wielką motywacją i magią ich słynnego stadionu okazała się zwycięska.
Czy to już schyłek wielkiej Hiszpanii i początek marszu Brazylii po tytuł mistrzowski? Niewątpliwie ten sezon jest przełomowy, jeśli chodzi o hiszpańską piłkę, druzgocące porażki Barcelony i Realu w Lidze Mistrzów z niemieckimi ekipami, a teraz klęska reprezentacji z Brazylią. Być może pokolenie Xaviego, Villi, Torresa nie ma już takiej motywacji jak przed laty, a być może to chwilowe załamanie formy. Więcej jednak wskazuje na to, że Hiszpanie muszą coś zmienić w swoim stylu gry, wprowadzić jakieś nowinki, bo przeciwnicy zaczęli tę grę czytać i bezlitośnie ją kontrować. Brazylia zaś pod wodzą Scolariego nie przypomina już drużyny sprzed roku, gdy grała nieco chaotycznie, nonszalancko, bez odpowiedniej dyscypliny taktycznej. Scolari w krótkim czasie zbudował potęgę, wyselekcjonował odpowiednich zawodników do jego taktyki, odsunął dawne gwiazdy (Kaka, Ronaldinho), narzucił każdemu piłkarzowi jego rolę na boisku, stworzył harmonijnie działający organizm. Kto by przypuszczał, że Paulinho czy Fred mogą grać takie mecze! Ale żeby mogli tak grać, inni muszą im pomagać, każdy piłkarz musi wypełniać swoje zadania i wywiązywać się z nich z maksymalnym zaangażowaniem. To Scolari potrafi uzyskać, obsadzić role na boisku, niczym wprawny reżyser, ustalić taktykę i zmotywować, genialny trener.
Pojedynek Brazylii z Hiszpanią może być równie emocjonujący za rok, podczas Mistrzostw Świata, choć to Hiszpanie muszą teraz więcej pracować i obawiać się tego starcia. Jedno jest pewne, to będą piękne mistrzostwa, a dla Brazylijczyków mogą być spełnieniem marzeń.