Messi w końcu dopiął swego, zdobył z Argentyną najcenniejsze trofeum w piłce nożnej. Argentyna może nie grała na tym turnieju najpiękniejszej piłki, ale za to bardzo skuteczną. Mecz finałowy z broniącą tytułu Francją przejdzie do historii, jako jeden z najbardziej emocjonujących i dramatycznych pojedynków.
Argentyna nie zaczęła turnieju najlepiej, sensacyjnie przegrała swój pierwszy grupowy mecz z Arabią Saudyjską. Cały piłkarski świat był w szoku, jak się jednak później okazało, falstart ten nie miał znaczenia ani dla układu w grupie, ani dla dalszych losów Argentyńczyków. Argentyna wygrała kolejno sześć spotkań, w tym to najważniejsze, w finale. Być może ta początkowa porażka miała pewną wartość dla piłkarzy Argentyny, uwrażliwiając ich na odpowiednie podejście i koncentrację do każdego przeciwnika. Przekonali się o tym niestety nasi reprezentanci, którzy w starciu z Argentyną nie mieli zbyt wiele do powiedzenia, delikatnie rzecz ujmując. Polscy kibice mieli okazję się przekonać jak daleki dystans dzieli obie reprezentacje. W pełni zmobilizowana Argentyna była nie do zatrzymania, jak dobrze zaprogramowana maszyna. Trener Scaloni nie dysponował zespołem złożonym z samych gwiazd, ale potrafił zbudować z nich świetną drużynę. Miał też wielkiego lidera, dla którego ten tytuł był brakującym ogniwem w paśmie sukcesów i najważniejszych nagród. Messi doskonale wiedział, że bez mistrzostwa świata nigdy nie dorówna osiągnięciom legendarnemu Maradonie. Dlatego za wszelką cenę dążył do tego triumfu. Teraz są już na równi, obaj poprowadzili swoją drużynę narodową na sam szczyt.
Dla Polaków były to mistrzostwa udane pod względem końcowego wyniku, pierwszy raz od 36 lat wyszliśmy z grupy i zagrali w fazie pucharowej mundialu. Jednak pod względem jakości gry okazały się druzgocącą porażką. Polska w fazie grupowej grała drażniący widza antyfutbol, skupiając się głównie na rozbijaniu akcji ofensywnych przeciwnika. Wystarczyło to na szczęśliwy remis z Meksykanami i bardzo szczęśliwe zwycięstwo nad Arabią Saudyjską. Bezradność i bezmyślność tej taktyki wspaniale było widać w meczu z przyszłymi mistrzami świata, w którym polscy piłkarze po prostu się skompromitowali, nie oddając choćby jednego celnego strzału na bramkę przeciwnika. Granie w taki sposób, mając do dyspozycji najlepszą dziewiątkę świata, to kompletne nieporozumienie i brak szacunku do kibiców. Lepiej nie awansować niż oglądać tak „grającą” kadrę, na którą patrzy cały świat, patrzy i przeciera oczy ze zdumienia, jak to możliwe, że taka drużyna znalazła się na tej imprezie.