Decyzją prezesa PZPN trener Waldemar Fornalik został zwolniony z funkcji selekcjonera reprezentacji Polski. Nowego trenera mamy poznać w przeciągu dwóch tygodni.
Prezes Boniek swoją decyzję argumentował brakiem wypełnienia zadania, powierzonego Fornalikowi, czyli awansu na mistrzostwa świata. Czy jednak Fornalik zasługiwał na zwolnienie? Moim zdaniem trener Fornalik coraz lepiej sobie radził w roli selekcjonera i należało dać mu jeszcze jedną szansę. Potwierdzały to ostatnie mecze, w których Polska prezentowała się całkiem przyzwoicie, jak na swoje możliwości, miała okazję, żeby je rozstrzygnąć na swoją korzyść. Wprawdzie trener Fornalik popełnił kilka błędów w trakcie eliminacji, ale nie należy go obwiniać za to, że mamy do dyspozycji takich, a nie innych piłkarzy. Ktokolwiek nie przyjdzie po Fornaliku, będzie miał te same problemy, słabi obrońcy, nieudolni pomocnicy, trzech graczy z Dortmundu do dyspozycji i niezły bramkarz, tyle mamy. Czy znajdzie się jakich cudotwórca w kraju lub za granicą, który nagle z tych miernych zawodników zrobi przyzwoitą, średniego formatu drużynę? Wątpię.
Wydaje mi się, że prezes Boniek ugiął się pod medialną presją, bądź widzi jakąś złudną nadzieję na poprawę sytuacji. Choć na konferencji przyznał, że poprawa może nastąpić jedynie wówczas, gdy poprawi się szkolenie w klubach i będzie więcej zawodników na reprezentacyjnym poziomie. Być może uważa, że ktoś o innych cechach charakteru wykrzesa z tej grupy jeszcze więcej niż Fornalik. Ja uważam, że mecz z Ukrainą, czy niektóre momenty z Anglią to maksimum na co stać tych piłkarzy. Popadanie w jakiś optymizm, czy też potępienie nie jest tu na miejscu. Mamy obecnie kryzys w piłce nożnej, gorszy niż ten w latach 90tych, kiedy to nie kwalifikowaliśmy się do żadnych ważnych imprez, ale przynajmniej nasze kluby grały w Lidze Mistrzów i Pucharze UEFA z sukcesami (może nie wielkimi, ale potrafiły rywalizować na równi z dużo bogatszymi klubami zachodnimi). Obecnie mamy do czynienia z przepaścią, nasze kluby odpadają już w eliminacjach z pucharów, z drużynami z egzotycznych piłkarsko krajów. Mistrz Polski zalicza kompromitujące występy w Lidze Europejskiej, a nasi zagraniczni reprezentanci przesiadują głównie na ławkach rezerwowych w słabych, bądź co najwyżej średnich klubach. Obraz nędzy i rozpaczy zaburza nieco trio z Dortmundu, które pokazuje, że Polacy potrafią jednak kopać piłkę na najwyższym poziomie. Nie zapominajmy wszak, że ci piłkarze mocno pracowali indywidualnie nad rozwojem swoich umiejętności i to raczej odstępstwa od reguły panującej w naszej rodzimej piłce.
Jeśli komuś się wydaje, że przyjdzie nowy Beenhakker i będziemy znowu wygrywać z Portugalią, to jest w głębokim błędzie. Nie mamy już piłkarzy nawet na takim poziomie jak za czasów Holendra. Tę przykrą rzeczywistość odkrył już Franciszek Smuda, który nie mówił o niej głośno, tylko zaczął po cichu rozglądać się za zawodnikami o polskich korzeniach, mogących zagrać w naszej kadrze. Wiedział, że pozostawanie z wyborem między ligowcami, a zagranicznymi kadrowiczami grozi kompromitacją na Euro dużo większą, niż ta, której doświadczyliśmy. Zachwycaliśmy się powołaniem dla Obraniaka, mającego wówczas problemy z grą w słabej drużynie średniej ligi francuskiej. Mieliśmy dopiero co wyleczonego i kompletnie bez formy Boenischa, czy bardzo przeciętnego defensywnego pomocnika, jakim jest Eugen Polański. Należy sobie jednak uzmysłowić fakt, że oni byli i tak lepsi niż alternatywa w postaci zawodników z naszej miernej półamatorskiej ligi.
Media, dziennikarze, przed każdym meczem pompują atmosferę jakbyśmy byli jakąś piłkarską potęgą, tyle że uśpioną, z utajonym gdzieś potencjałem na zwycięzców. Żenujące są dyskusje ekspertów piłkarskich, zwykle podrzędnych niegdyś piłkarzy, którzy szafują jakimiś nazwiskami, wielkimi talentami, nieodkrytymi dla kadry, doradzają jakie należy przyjąć ustawienie, kogo powołać, a kogo nie, bo już się skompromitował. Komedia, tragifarsa, żenada. Prawda jest bolesna i jednoznaczna, wynikająca z wielu czynników, mamy miernych piłkarzy (z wyjątkiem wiadomej trójki i bramkarza) i nikt niczego tu nie zbuduje, nie odczaruje, nie odkryje nagle, nie będzie wygrywał ważnych meczy z Anglią, Niemcami, Francją, Holandią, Włochami, Hiszpanami, a nawet z Ukrainą, Rosją, Białorusią, Serbią czy Czarnogórą. Narodowa duma nie pozwala nam odkryć prawdy o rzeczywistości i się z nią pogodzić, ale to nie tylko, jeśli chodzi o piłkę.
Reasumując, Fornalik nie był złym trenerem, robił postępy, kadra grała coraz lepiej, wprowadzał do niej nowych zawodników, testował, wiedział już na kogo może liczyć, a na kogo nie. Teraz zaczną się od nowa poszukiwania, testy, powoływanie debiutantów, brak stabilnego składu, nerwy. Czasu jest mało, trzy mecze zostały do następnych eliminacji, do tego towarzyskie, w których zawodnicy się oszczędzają. Cóż, powodzenia dla nowego selekcjonera, oby ten cudotwórca szybko uruchomił swoje zaklęcia.