Nigeria po raz trzeci w historii wygrała turniej o Puchar Narodów Afryki, pokonując w finale Burkina Faso 1-0.
Droga Super Orłów do zwycięstwa w turnieju nie należała, delikatnie mówiąc, do najłatwiejszych, triumf więc był nad wyraz okazały i nie pozostawił złudzeń kto będzie panował przez najbliższe dwa lata na afrykańskim lądzie. Nigeryjczycy mieli trudnych rywali już w swojej turniejowej grupie, gdzie trafili na obrońcę trofeum, zespół Zambii i Burkinę Faso, jak się okazało, przyszłych finalistów. Nigeria dopiero w ostatnim meczu, dzięki wygranej z najsłabszą w grupie Etiopią, zapewniła sobie awans. Jednak zajęcie drugiego miejsca spowodowało, że w ćwierćfinale trafiła na naszpikowaną gwiazdami drużynę Wybrzeża Kości Słoniowej. Ekipa Drogby, Gervinho i Yaya Toure nie sprostała Super Orłom i po emocjonującym meczu pożegnała się z turniejem. W półfinale czekała już reprezentacja Mali, dodatkowo zmotywowana do sukcesów, przez trwającą w ich kraju wojnę. Nigeryjczycy nie dali szans rywalom, pokonując ich wysoko 4-1. Finał okazał się niespodziewanie powtórką grupowego meczu, jako że Burkina Faso pokonała w półfinale po rzutach karnych Ghanę. Zwycięstwo w tym meczu dał Nigerii Sunday Mba, po pięknej indywidualnej akcji i zaskakującym strzale.
Przyznam, że cały turniej nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, ba, wydał mi się nawet nudny. Minęły już chyba czasy, gdy na Mistrzostwach Afryki królowała fantazja (ułańska wręcz), nieoczekiwane zwroty akcji, zaskakujące zagrania, świeżość i wielka ambicja zawodników. Za to kochałem niegdyś oglądać tę imprezę, widać było w niej kwintesencję piłki nożnej i sportu, radość, zaciętą rywalizację, często na przekór umiejętnościom, wydolności, taktyce, bez kunktatorstwa i wyrachowania znanego z europejskich boisk. Dziś już po stokroć wolę oglądać Mistrzostwa Europy, bądź Ameryki Południowej, taktycznie podobne, natomiast na wyższym poziomie technicznym i o znacznie lepszym tempie gry. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy upatrywać na pewno w tym, że większość piłkarzy afrykańskich drużyn gra w ligach europejskich i zawodnicy nabrali już odpowiednich taktycznych manier. Być może trudność sprawiała również wilgotna i gorąca aura, ale z drugiej strony przecież piłkarze afrykańscy powinni w takich warunkach czuć się wybornie. Na pewno ranga turnieju nie jest już tak wysoko ceniona jak niegdyś, piłkarze, grający w europejskich klubach, wiedzą, że sukces w takim turnieju nie podniesie znacząco ich wartości rynkowej, nie są to Mistrzostwa Świata, które przyciągają miliardy widzów. Piłkarze zdają sobie również sprawę z tego, że będą musieli wrócić po zakończonym turnieju do swoich klubów, gdzie sezon trwa w pełni i nie mogą liczyć na żaden odpoczynek, czy taryfę ulgową. Warto by FIFA, bądź CAF rozważyła dogodniejszy termin turnieju, gdyż kolidowanie z rozgrywkami klubowymi sprawia, że kluby niechętnie zwalniają zawodników, a piłkarze nie pozwalają sobie na pełne zaangażowanie się w mecze.
Gratulacje dla piłkarzy Nigerii za ich trzeci w historii Puchar Narodów Afryki i odrodzenie jakże ważnej przed laty afrykańskiej reprezentacji (złotych medalistów olimpijskich z Atlanty), która wydała wówczas takie gwiazdy piłki jak Nwankwo Kanu, Jay Jay Okocha, Emmanuel Amunike, Victor Ikpeba, czy Daniel Amokachi. Występ w tym turnieju, pomimo wygranej, nie przekonał mnie do końca, czy mamy do czynienia z tak zdolnym pokoleniem piłkarzy, tym niemniej na pewno nabiorą oni pewności siebie, a także sprawdzą swoje możliwości w konfrontacji z silnymi drużynami w Pucharze Konfederacji, co może zaprocentować w kwalifikacjach do Mistrzostw Świata i ewentualnie później w samym turnieju.