Rodzynki w cieście żenady

Igrzyska w Rio de Janeiro wciąż jeszcze trwają, jednak już można zacząć je podsumowywać, bo to co zobaczyliśmy w zupełności wystarcza, żeby ocenić występ polskich sportowców. Nie ma już nawet znaczenia, czy zdobędziemy jeszcze kilka medali, czy będą jakieś spektakularne sukcesy, to nie przysłoni katastrofalnych startów większości naszych olimpijczyków. Te igrzyska można podsumować krótko: porażka, porażka i jeszcze raz porażka. Widać jak na dłoni, że jesteśmy tylko tłem dla najlepszych, w wielu dyscyplinach zwyczajnie nie istniejemy, nawet jeśli mamy zgłoszonych zawodników. Złe wrażenie potęguje jeszcze skandal dopingowy sztangistów, z byłym mistrzem olimpijskim na czele. Nie zmieni tego złoto wioślarek czy Anity Włodarczyk, to nasze rodzynki, największe gwiazdy, których mamy naprawdę niewiele.

Buńczuczne zapowiedzi działaczy, trenerów, zawodników i dziennikarzy były mocno na wyrost, te igrzyska to nie zabawa dla amatorów, tutaj bije się rekordy, żeby zdobyć medal. Nasi pływacy, judocy, tenisiści, bokserzy, czy lekkoatleci wyglądają jakby ktoś wypompował z nich powietrze. Bez formy, ale i bez woli walki, bez ambicji, byle wystartować, „nabrać cennego doświadczenia” (co niektórzy czynią już przez czwarte igrzyska), skonfrontować się z najlepszymi. Ta konfrontacja wypada niestety druzgocąco i widzi to chyba każde dziecko, bez znajomości zasad danej dyscypliny.

Pytanie podstawowe brzmi: w co zostały zainwestowane publiczne pieniądze? W reklamę Polski czy w jej kompromitację? Dlaczego zostało wysłanych aż 240 sportowców? Nie wystarczyłaby połowa? A może tylko Ci, którzy mają realną szansę na medal plus bardzo młodzi i obiecujący zawodnicy? Sport zawodowy jest bezlitosny, doskonale i z całą surowością obnaża niekompetencje, braki, niedopatrzenia, fuszerkę, błędy szkoleniowe, nieprzygotowanie. Nigdzie indziej tak tego nie widać, jak w bezpośredniej konfrontacji z najlepszymi na świecie. Nic nie da się ukryć, zakłamać rzeczywistości, wynik i miejsce mówi wszystko.

Pytanie kolejne: kto jest winien tej kompromitacji? Czy ktoś poniesie za to konsekwencje, czy wyniki będą rozliczane, czy państwowe dotacje pozostaną na tym samym poziomie. Nie mam nic przeciwko udziałowi w igrzyskach dla samego udziału, ale jeśli ktoś do tego podchodzi w ten sposób, to niech to robi za prywatne pieniądze. Państwo inwestuje w wynik, w swoją promocję na takiej imprezie, a nie w zapewnienie komuś darmowej wycieczki.

Wydaje się, że ilość przeznaczonych środków też jest wystarczająca, większość olimpijczyków podkreśla, że niczego im w przygotowaniach nie brakowało. Jak więc to możliwe, że nawet medaliści mistrzostw świata nie kwalifikują się na najważniejszej imprezie czterolecia do finału? Błędy w przygotowaniach wymagają stanowczej reakcji ze strony ministerstwa sportu i mam nadzieję, że takowa nastąpi. Natomiast ekipę na następne igrzyska trzeba by mocno przewietrzyć i staranniej wyselekcjonować.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *