Polska reprezentacja w piłce nożnej przegrała swój drugi mecz grupowy i może już powoli pakować walizki do domu. Scenariusz z poprzednich dwóch mundiali, w których braliśmy udział, zrealizował się i tym razem. Choć wszyscy w Polsce (i nie tylko) sądzili, że może być inaczej. Niestety, nasza kadra okazała się jedną z najsłabszych drużyn tego turnieju.
Być może te mistrzostwa to gwóźdź do trumny trenera Nawałki i koniec jego czteroletniej pracy. Hańba, koszmar, upokorzenie, kompromitacja, ciśnie się na usta po obejrzeniu dwóch spotkań Polaków na mundialu. Tak słabej gry chyba nikt się nie spodziewał, nawet w najbardziej pesymistycznych prognozach. Owszem, wiadomo było, że nie wszyscy nasi reprezentanci mieli za sobą udany sezon, do tego pechowa dość kontuzja Kamila Glika, ale ta reprezentacja potrafiła zawsze w ważnych momentach wznieść się na wyżyny, zmobilizować i nie zawieść oczekiwań. Tego ich uczył Nawałka, od kilku lat, przede wszystkim odpowiedniej mentalności, koncentracji, wypełniania zadań na boisku. W meczach na mistrzostwach zobaczyliśmy obraz nędzy i rozpaczy, chaos, bezsilność, brak zgrania, radości z gry, kuriozalne błędy. Trudno to racjonalnie wytłumaczyć, przecież jeszcze w meczu z Litwą czy Chile wyglądało to zgoła inaczej, może nie idealnie, ale nie tragicznie.
Można się pastwić dalej nad naszymi piłkarzami i pewnie niektórzy to zrobią lepiej ode mnie. Zastanawia mnie tylko jedno, jak z całkiem nieźle prezentującej się drużyny tuż przed mistrzostwami można nagle upaść tak nisko. Co takiego wydarzyło się w Soczi? Czy to wina „dobrej atmosfery” stworzonej przez specjalnie w tym celu powołanych piłkarzy? Czy może dekoncentracja przez żony i partnerki, z którymi przebywali w trakcie mistrzostw? Czy jakieś inne problemy, o których nie możemy się jako kibice dowiedzieć? Musiało wydarzyć się coś, co sprawiło, że ci ludzie nie potrafili w dwóch meczach zrobić choćby jednej składnej akcji, do których przecież nas przyzwyczaili od kilku lat!
Trener Nawałka nie uniósł ciężaru porażek, udawał, że nic takiego się nie stało. Może jednak przecenialiśmy jego „mental”, a Mistrzostwa Europy to nie był właściwy test dla tej kadry. Patrząc na reprezentacje Iranu, Islandii, Maroka, Australii, Meksyku, Kostaryki, czy Japonii, trudno uwierzyć, że Polacy byli psychicznie dobrze przygotowani do tego turnieju, że są w stanie unieść ciężar reprezentowania swojego kraju. Być może po raz kolejny nie zdawali sobie sprawy czym są Mistrzostwa Świata, z jakim zaangażowaniem walczą tam zawodnicy, jak ważny dla nich jest to turniej. Być może dla nich ważniejsze są inne cele, inne sprawy, transfery, kontrakty, butiki, przyjemności.
Dla pana Nawałki ważny jest następny mecz, dla mnie jest on kompletnie nieważny, mógłby się w ogóle nie odbyć. Żaden wynik nie zmaże tej plamy, którą widział cały świat. Niech lepiej jadą na wakacje, a trener poszuka sobie nowych wyzwań, adekwatnych do swoich ambicji i umiejętności. Pisania o reprezentacji w piłce nożnej zaprzestaję, bo temat jest dla mnie skończony na następne lata, może nowe pokolenie piłkarzy, którzy będą rozumieli, czym jest REPREZENTOWANIE BARW NARODOWYCH wskrzesi we mnie jakąś nadzieję, ale póki co, szkoda nerwów.